Brałem kiedyś udział w konkursie, w którym w formie video trzeba było przedstawić jak wygląda dzień z życia freelancera. Krótkie filmy nagrane przez uczestników zabawy były wręcz rozczulające – opowiadały o wstawaniu o 12:00, spokojnej pracy w kawiarni będącej w zasadzie przerwą między kawą a serniczkiem, po której szybko dochodzi do spędzania całego popołudnia w towarzystwie znajomych. Nie miałem wątpliwości – żadna z tych osób nie pracuje jako freelancer. Rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej.
Kto to jest freelancer? Kogo można tak nazwać w dzisiejszych czasach?
Jeśli spojrzymy w definicję freelancera według mojej ulubionej encyklopedii, czyli Merriam-Webster dowiemy się, że nazwa ta ma swoją genezę w średniowieczu, a oznaczała ona najemnych żołnierzy – free lance to w dość swobodnym tłumaczeniu “wolna włócznia”. Współczesna definicja określa go jednak jako profesjonalistę w danej dziedzinie bez zatrudnienia u jednego pracodawcy. No właśnie, jakiej dziedzinie?
Jak się okazuje, ciężko wymienić wszystkie zajęcia, które można wykonywać jako freelancer. Ba, trudno wymienić wszystkie, które można wykonywać zdalnie! Chociaż pierwotnie z tym modelem pracy kojarzą się zawody znane jako “kreatywne” czyli np. projektanci graficzni, UX designerzy czy fotografowie. Na swojej drodze trafiłem jednak na freelancerów o bardziej zaskakujących profesjach. Zacznijmy od trenerów – z samych bliskich znajomych mogę wymienić ekspertów szkolących w zakresie przemówień publicznych, zarządzania czasem czy charyzmy. Ale nie trzeba szkolić, żeby pracować jako freelancer. Bo tym mianem można nazwać na przykład… psychoterapeutę! W końcu ma stałych pacjentów, ale nie pracodawców, prawda? Nie jest to bynajmniej zmyślony przykład – znam terapeutkę która ze swoimi klientami pracuje zdalnie z Wysp Kanaryjskich. Korzyści pracy zdalnej można wymieniać bez końca, jednak nie wszystkim tryb ten będzie odpowiadać.
Jeśli nie wiesz jak zweryfikować, czy twój zawód można wykonywać jako freelancer mam dla Ciebie radę. Jeśli mieszkasz w dużym mieście to sprawdź najbliższe spotkanie dla cyfrowych nomadów. Gwarantuję Ci, że poznasz ludzi wykonujących całe spektrum zawodów – od programistów, przez rekruterów po instruktorów jogi śmiechu. Po kilku rozmowach nie tylko dowiesz się, że prawdopodobnie ktoś robi już coś podobnego – prawdopodobnie dostaniesz też kilka praktyk i narzędzi, które pozwolą Ci przenieść twój zawód do modelu wolnego strzelca.
Możliwości wcale się na tym nie kończą. Z perspektywy czasu ta zmiana jest nie tylko inspirująca, ale staje się dla mnie zabawna – pamiętam, że kończąc studia miałem w planie rozpocząć karierę w rekrutacji. Po stażu jednak zmieniłem kierunek. Powód? Nie był to wtedy zawód, który można wykonywać zdalnie i myślałem, że koniecznym będzie przywiązać się do jednej firmy…
Praca jako freelancer – jak zacząć?
Gdyby ten wpis był długości zdania a ja miałbym podzielić się jednym doświadczeniem związanym z pracą na własny rachunek, to byłoby to: zacznij po godzinach swojej dziennej pracy.
Poważnie. W pracy jako wolny strzelec skok na głęboką wodę kończy się często tak, jak skoki na główkę w niesprawdzonych miejscach – jest ogromna szansa, że zrobisz sobie krzywdę. Całość trzeba budować stopniowo, i to z wielu powodów.
Po pierwsze i najważniejsze – bazę klientów buduje się długo. Jako nomada często znajduję się w sytuacji, w której z ofertą współpracy zwracają się do mnie osoby poznane w mieście, w którym już dwa lata nie mieszkam. Pracując zdalnie zazwyczaj nie jest to przeszkodą, ale podstawowa zasada nie ulega zmianie – rozpoznawalność twojej marki na lokalnym rynku potrzebuje czasu. Po pierwszych wykonanych zleceniach ktoś wspomni o Tobie znajomemu, który akurat potrzebuje usług, które świadczysz. Ale to zapotrzebowanie może pojawić się dopiero po długich miesiącach!
Gdzie szukać zleceń? Wiele zależy od tego, czym będziesz się zajmować i jak wolisz komunikować się z klientami. Osobiście jestem po tym względem trochę bardziej konserwatywny i lubię spotkać się z potencjalnym kontrahentem osobiście. Jakie miejsce jest do tego najlepsze? Tak jest – meetupy! Jest to zawsze świetny pierwszy krok, aby się zaprezentować. No właśnie – zaprezentować. Bo jednym z najlepszych sposobów na zbudowanie marki eksperckiej jest stanąć na scenie. Występowanie jako ekspert w danej dziedzinie niejednokrotnie przyniesie Ci klientów – nieraz w najbardziej nieoczekiwanych miejscach. Czy pomyślelibyście, że na meetupie o promocji przez Instagrama poznacie na przykład drukarza robiącego wizytówki i kartki okolicznościowe tradycyjnymi metodami? Ja nie wiedziałem, ale wciąż korzystam z jego usług.
Nie poznałem złotego sposobu dotyczącego tego, jaki meetup wybrać – niektórzy wolą Czwartki z Social Media, inni – Śniadania BNI. Zwłaszcza te ostatnie mają dość specyficzną charakterystykę i stanowczo nie są dla każdego. W Krakowie świetną inicjatywą jest na przykład Open Coffee. Spotkanie odbywa się w co drugi czwartek o 8:00 rano. Każdy może przyjść i się przedstawić – niezależnie czy szuka pracy, pracownika czy też partnera do projektu artystycznego. To świetne miejsce na start, ale na jednym spotkaniu się nie kończy – trzeba poświęcić co najmniej kilka wieczorów (lub w tym przypadku poranków) na uczestnictwo w spotkaniach.
A jeśli wolimy zrobić wszystko online? Oczywiście – nic nie stoi na przeszkodzie! Świetnym przykładem portalu, na którym można zacząć pracę jako freelancer jest Upwork. Portal pośredniczy przy współpracy na linii wykonawca-zleceniodawca i daje zabezpieczenie, dzięki któremu masz pewność, że twoja praca zostanie wynagrodzona na czas. Wiąże się to jednak z prowizją pobieraną przez serwis. Często jednak klienci zadowoleni ze współpracy wykonanej za pośrednictwem Upwork przekażą Cię dalej. A spływ zleceń z polecenia to scenariusz do którego każdy dąży.
Oczywiście na Upworku się nie kończy – można spróbować swoich sił również przez takie platformy jak Fiverr albo Freelancer, chociaż na tych portalach trzeba liczyć się z trudniejszą sytuacją rynkową – nie brakuje tam freelancerów pracujących za bardzo niskie stawki. Podobnie sytuacja wygląda z grupami na Facebooku – często panuje tam chaos i ciężko jest zweryfikować kwalifikacje większości wykonawców.
Ze względu na powyższe, osobiście proponuję zostać przy najskuteczniejszym medium społecznościowym. Tym, które stworzone zostało z myślą o profesjonalistach, LinkedIn. Dlaczego? Z dwóch powodów – po pierwsze pozycjonowanie się jako ekspert jest tam znacznie prostsze. Posty mają znacznie większe zasięgi, osób tworzących swoje treści jest niewiele w stosunku do innych użytkowników, a użytkownicy przyzwyczajeni są do przyjmowania ofert “na zimno”. Jeśli się nad tym zastanowić, to jest to najlepsze miejsce do bezpośredniej sprzedaży! Ten proces oczywiście najlepiej zautomatyzować – do tego możecie użyć takiego narzędzia jak LinkedIn Helper i spróbować wygenerować leady kampaniami słanymi tą drogą.
Na co uważać będąc freelancerem?
Dopiero po kilku miesiącach pracy na własny rachunek rozumiem, dlaczego odpowiedź na to pytanie zazwyczaj brzmi “na wszystko”. Ciężko zliczyć wszystkie pułapki, w które można wpaść pracując jako freelancer i w każdym zawodzie są one nieco inne. Podstawa dla wszystkich jest jednak ta sama – organizacja pracy i strategia biznesowa.
Pracując w modelu freelancerskim w praktyce działasz jako jednoosobowa firma. I ta firma musi mieć ustalone źródła pozyskiwania klientów, marketing, zabezpieczenie finansowe na trudniejsze miesiące i wiele innych szczegółów. Zgodnie z zasadą Pareto – 20% twoich działań zagwarantuje 80% twojego dochodu. Jednak zanim dojdziesz do tego, co jest “twoim 20%” musisz spróbować wszystkiego.
Podałem już kilka sposobów na pozyskiwanie leadów. Niestety, tutaj trudności się nie kończą. Trzeba przecież omówić warunki współpracy z kontrahentem. Wielokrotnie może wiązać się to z długotrwałym przerzucaniem się umowami, aż wszystkie ważne punkty zostaną ujęte. A przecież nie jest to czas, za który ktoś nam zapłaci – podobnie spotkania. Dlatego na początku wycena pracy freelancera niemal zawsze będzie niemiarodajna. Bo albo znamy rynkowe stawki i brakuje nam doświadczenia przez co bierzemy za dużo, albo – co popularniejsze – pracę zdarzy się wycenić za tanio, bo “koszty alternatywne” takie jak czas na spotkania i omówienie warunków współpracy potrafią trwać tyle, co sama realizacja zlecenia. I to zaledwie jedna z wielu rzeczy, których przyjdzie nam boleśnie się nauczyć. Bo dołączyć do nich może jeszcze realizacja warunków zamówienia, albo – co zwłaszcza w Polsce jest prawdziwą plagą – problemy z wypłacalnością kontrahenta. A to tylko początek listy.
Pewnie czytając te sugestie, myślisz sobie: “Ja zrobię to inaczej”. Jeśli tak, to zdecydowanie masz właściwą postawę potrzebną do pracy jako freelancer. Ale nawet idealnie zaplanowane działania nie przyniosą fantastycznych rezultatów, jeśli nie doprowadzisz do ich pełnego wdrożenia. Pamiętasz wyobrażenia o freelancerach z YouTube o których wspominałem wcześniej? Organizując pracę w ten sposób prawdopodobnie nie będziesz w stanie się utrzymać. Niestety, w pracy na własny rachunek nie ma nic ważniejszego od rygoru. Jak powtarza Jocko Willink „Dyscyplina = Wolność”. Bo jaką radość daje wolność z możliwości pracy na własny rachunek, jeśli jesteśmy więźniami własnej opieszałości? Kończąc pracę o 23:00 i nie znajdując czasu dla siebie przez cały dzień raczej ciężko znaleźć zalety takiej pracy.
Wszystko to brzmi… ciężko.
Zdaję sobie sprawę, że niektórzy mogą się w tym momencie zastanawiać, dlaczego w ogóle ludzie tacy jak ja decydują się na tego typu model pracy. Mogę odpowiadać wyłącznie za siebie, więc zdradzę wam swoją motywację: po prostu nie znoszę mieć szefa. Poważnie. Dla mnie była to wystarczająca zachęta i powód, dla którego najczęściej rezygnowałem z pracy a co ważniejsze – komfort, wynikający z poczucia niezależności był dla mnie czynnikiem decydującym, który sprawia, że nie zamierzam wracać na etat. I chociaż praca jako freelancer czy też jednoosobowa firma wiąże się z licznymi obowiązkami i szeregiem drobnych wyrzeczeń, to była to cena, którą bez wahania zapłaciłbym ponownie. A ty? Dlaczego tak właściwie chcesz zostać freelancerem?